Koniec roku 1957
Londyn został pochłonięty walkami na kilka długich i krwawych miesięcy, ostatecznie - z nadejściem jesieni - otaczając się aurą pozornego spokoju. Lord Voldemort zatriumfował, miasto uległo. Nad budynkami górowały brutalne olbrzymy, a po pustych ulicach snuli się posępni dementorowie, nieszkodliwi jednak dla tych, którzy wspierali jedyną słuszną ideę. Zniszczone budynki odbudowano, na londyńskich alejach wznoszono posągi w imię nowego ładu, sławiące Ministra Magii, Salazara Slytherina, a nawet Merlina oraz Morganę. Po mugolach nie zostało już śladu, wszem i wobec ogłoszono, że odtąd Anglia nie będzie dłużej tolerowała ich zwierzchnictwa. Nie pomogły napływające z całego świata depesze od magicznych rządów obawiających się destabilizacji sąsiednich krajów. Konserwatywne myśli rosły w siłę, z wolna zdobywając władzę wzdłuż całej Europy. Imię Lorda Voldemorta, Czarnego Pana, zaczęło być rozpoznawalne poza granicami kraju. U jednych budził nieprzerwany lęk, grozę, u innych: podziw, nadzieję i niebezpiecznie bezgraniczne oddanie.
Mówią, że apetyt rośnie w miarę jedzenia, nie inaczej było tym razem. Zdobyta stolica tylko rozbudziła fantazje możnych o nowym ładzie. Z początkiem października skoordynowane działania Ministerstwa Magii oraz lordów rozpoczęły działania zmierzające do przywrócenia władzy arystokratów nad przysługującymi im ziemiami. Walki rozeszły się daleko poza największe miasto, mniej lub bardziej bezlitośnie rozprawiając się z mugolską ludnością zamieszkującą całe brytyjskie tereny. Usiłowano przejmować ich dobytki, przepędzać, mordować: opór wciąż był silny - czarodzieje, choć znacznie silniejsi, byli również znacznie mniej liczni - ale wpierw gasł wszędzie, gdzie działano najbardziej bezlitośnie. Od przelanej krwi wolne pozostały tylko Szkocja i Irlandia - lecz i tam zaczynały zdarzać się... incydenty.
Lordowie Abbott, Greengrass, Longbottom, Macmillan, Ollivander, Prewett i Weasley jako jedyni odmówili współpracy, stając po stronie ludzi - magicznych, niemagicznych - zamieszkujących ich ziemie, co Ministerstwo Magii odczytało jako wypowiedzenie otwartej wojny. Z pomocą wciąż oddanych im czarodziejskich rodzin strzegli przed prześladowaniami wszystkich tych, których ustrzec byli w stanie, nie pozwalając na rzeź. Póki sytuacja w pozostałej części kraju pozostawała rozchwiana, ta taktyka działała, jednak otoczeni zewsząd wrogimi siłami wiedzieli, że w ten sposób nie zdołają utrzymać swojej pozycji długo. Oczywistym było, że mogli odnaleźć wsparcie w Zakonie Feniksa. Najbezpieczniejszym angielskim miejscem okazał się Półwysep Kornwalijski, który, dzięki przymierzu powstałemu z inicjatywy Lorda Prewetta oraz stanowczemu wsparciu Harolda Longbottoma, odgrodził się od reszty kraju i odpierał wszelkie zewnętrzne ataki.
Anglia walczyła sama ze sobą i sama przeciwko sobie, ogarnięty wojenną zawieruchą kraj miał coraz większe problemy z zaopatrzeniem. Handlowe statki zaczynały omijać brytyjskie brzegi, produkcje w wielu miejscach zostały wstrzymane lub zniszczone. Rosły nierówności społeczne. Widmo kryzysu ekonomicznego nabierało realnych kształtów, z wolna przysłaniając cieniem coraz większe tereny.
Zakon Feniksa nieustannie starał się chronić mugolską ludność w całym kraju, która - przerażona - nie była w stanie walczyć z mocami, których nie pojmowała. Czarodziejskie gazety przedstawiały historie zeszłych wojen, przestrzegając przed mugolskim bestialstwem: przekonując, że niemagiczni są zagrożeniem nawet wielu pośród tych, którzy dotąd pozostawali względem tej myśli sceptyczni. Propagandowa spirala nienawiści święciła najlepsze sukcesy, a odwieczny podział na lepszych i gorszych pomagał utrzymać poparcie dla działań wojennych prowadzonych przez bezlitosnego Ministra Magii prowadzonego ręką Lorda Voldemorta i jego oddanych rycerzy.
Zaczęły krążyć nieprzypadkowe pogłoski o tajemniczym artefakcie wydobytym przez Czarnego Pana. Jego wszechmoc miała przerażać i doprowadzić do ostatecznego zwycięstwa. Zdawało się, że cały świat wstrzymał oddech, oczekując demonstracji jego mocy.
Za członkami Zakonu Feniksa po kraju rozprowadzono listy gończe. Ich liczba rosła, a kolejne nazwiska oznaczano jako martwe.
Obozowisko w Oazie zaczynało być przepełnione - brakowało miejsca dla mugoli, którzy coraz częściej - wraz z całym swoim dobytkiem - sypiali wokół ognisk, bez własnego dachu nad głową. Zaczynało brakować pożywienia, którego w całym kraju było coraz mniej, a które obficie spływało do najbogatszych i najbardziej wpływowych. Zaczynało brakować ubrań i produktów podstawowej potrzeby.
A przecież nadchodziła zima.
Na morsmordre zawitał
nowy okres fabularny. To najlepszy moment, żeby dołączyć do fabuły, do czego cieplutko zachęcamy. Czekamy na nowe buzie, kochamy was
link do forum +
disco dla nieśmiałych