FOR THE GREATER GOOD
Pomimo zakończenia Wielkiej Wojny myśli czarodziejów wciąż błąkają się między strachem a ulgą. Każdy jest świadom ataków czarnoksiężnika, którego miano jawi się na nagłówkach światowych gazet, a jego nagłe zniknięcie jedynie zwiększa napięcie w oczekiwaniu na kolejne ataki. Wszędzie słychać powtarzające się pytanie – gdzie jest Gellert Grindelwald?
Przywódcy czarodziejskich narodów trwają w niepewności, starając się opanować ludność, pośród której nie tylko filozofia 'Większego Dobra' zbiera swe żniwo. Londyńskie ulice również nie gasną od wewnętrznych konfliktów, chociaż Ministerstwo Magii wraz z Hectorem Fawleyem na czele za wszelką cenę stara się powstrzymać efekty wrzącej w żyłach krwi, której szkarłat przelewa się każdego dnia, niezależnie od ideologii supremacji jej czystości. Dziedzictwo jest istotne, jednak to głośno głoszone poglądy ważą o przyszłości społeczeństwa czarodziejskiego. Zgoła inaczej spoglądać mogą naukowcy i wynalazcy, których odwiecznie istotna rola odgrywana jest poza głównymi bonanzami osób, wykluczając ich ścisłe grono towarzyskie oraz sponsorskie. Wpływ porachunków słyszalnych zza okiennic nawarstwiał szarą mgłę niepokoju nad głowami zarówno członków Londyńskiego Stowarzyszenia Naukowego, jak i każdego spoza ich kolektywu.
Samo zapanowanie nad ulicznymi potyczkami w dzielnicach Londynu wydaje się wręcz nie do osiągnięcia, choć względny spokój oferowany jest tylko z uwagi na odpowiednie konszachty z głowami dzielnicowych grup zorganizowanych. Niektórzy tchnięci odwagą lub głupotą śmieją nawet mówić o zgrupowaniach gangowych, dla których pojęcie moralności już dawno zniknęło wraz z biegiem wydarzeń, który zaoferował możliwość wspólnego, pełnego zysku życia tuż obok mugoli. Historia czarodziejów nigdy przecież nie była usłana płatkami kwiatów, prędzej opadającymi w jesiennym deszczu listkami płaczącej wierzby, która łkała nad nieszczęsnym losem ludzi – innych, ale wciąż tych samych. Wyjątkowych, a jednak równie śmiertelnych. Niektórzy nie mieli szans z rozpędzoną machiną nienawiści, ale zdarzali się i tacy, dla których życie było prostsze od świeżo wyszlifowanego trzonka miotły. Obecnie zdarza się również, choć na chwilę, na krótki moment, zapomnieć o tym, co dzieje się kilka ulic dalej, od Pokątnej, aż na Przekątną – tam, gdzie jedynie ci o zdrowych zmysłach przetrwania nie próbowali zapuszczać się ani w promieniach słońca, a tym bardziej w towarzystwie księżyca. Nokturn niezmiennie pozostaje niezależny od wszelkich konfliktów, które prowadzi się zarówno hasłami politycznymi, jak i czysto zarobkowymi, bo przecież zawsze chodzi tylko i wyłącznie o galeony i powiązana z nimi władzę. Dla tych bardziej wyedukowanych wydaje się to zabawne, bo przecież prawdziwym właścicielem waluty czarodziejów są właśnie gobliny, te same magiczne istoty, które niegdyś krwawo buntowały się wymiarowi równości społecznej po dziś dzień kulejącej nawet w zwykłym społeczeństwie czarodziejów. Z czasem nie miało to znaczenia, z czasem wszyscy zapomnieli. Nie każdy był tego świadom, bo też ukończenie czarodziejskiej szkoły nie było prostą, a tym bardziej tanią ścieżką edukacji. Niektórzy musieli nauczyć się życia ulicznego, gdzie nie tylko teoria i praktyka łączyły się w sposób boleśnie prosty, odrzucając książkowe mądrości, ale również wyznaczały ścieżkę kariery i użyteczności dla tych, którym przywilejów zabrakło.
Znany podział czarodziejskiego społeczeństwa nigdy nie zamykał się tylko na czystości płynącej w żyłach krwi, tym co faktycznie wyznacza czarodziejski status, jest potęga zasobności sakwy, a nawet i skrytki bankowej, certyfikat zawodowy, przekonania do tradycji, ale również i sama odwaga przeciwstawienia się nieuchronnemu, bo niczym innym jak skostniałym poczuciem końca jest wycelowany we własną twarz rewolwer czy skomponowany rdzeń w drewnie różdżki; właśnie tego oczekiwać można na każdym kroku zbrukanych Londyńskich dzielnic tulących dzieci do snu płaczem wdów i obezwładniających krzyków przerażenia ofiar ulicy. Część zadaje sobie pytanie, czy można ich jeszcze uratować? Jednak nie każdy jest gotów stanąć twarzą w twarz z nieznanym, szczególnie gdy pewność na przeżycie kolejnego dnia może spotkać się z chrapliwym śmiechem cienia spoglądającego nań po raz pierwszy.
W tym mieście jedno jest pewne – nic nie jest takie, jakie się wydaje.
Wszędzie znajdą się obserwatorzy.
Wszędzie znajdą się interesy.
Wszędzie znajdą się trupy.
Już nie tylko dźwięk różdżek wzbudza mieszkańców o dreszcze, dźwięk zwalnianego spustu pistoletu jest równie znanym akompaniamentem, jęczących w zakamarkach ulic magicznego Londynu.
Nawet służby porządkowe Ministerstwa Magii nie mogą być wszędzie.
Śmierć to tylko kolejna ścieżka, którą musimy podążać.
Witamy ponownie z garścią dodatkowych informacji!
Osoby prowadzące forum nie posiadają prywatnych kont na Edenie, natomiast w gang osób opiekujących się forum wchodzą: matki chrzestne, mistrzowie gry oraz moderatorzy.
Prace nad forum trwają niezmiennie od ponad pół roku z większym, a czasem mniejszym natężeniem, na tyle, aby otworzyć się w nadchodzącym lecie. (Oby!)
Więcej informacji spodziewajcie się przy kolejnych zapowiedziach, do zobaczenia :>