Ulubiony pisarz/pisarka
O mnie
jestem szamanem
Podziękował(a): 1 raz
[ Prezentacja ]
William S. Burroughs i Hunter S. Thompson to moi mistrzowie.
-
Wildfox
Jakoś ciężko mi tutaj cokolwiek zaproponować, zazwyczaj mam po jednej książce danego autora i eh, lipa. :/ Ale uwielbiam Lauren Weisberger i tutaj stanowi ona jedyny wyjątek, mam jej 4 książki. <3
A ja mam pewien dylemat z książkami obcokrajowców, które normalnie są pisane w innym języku. Bo tak na dobrą sprawę czytamy ich tłumaczenia i styl osoby, która ją przełożyła na nasz język mocno odbija się na książce. I nie wiem czy czytam coś spod ręki autora, czy bardziej książkę tłumacza? Jeśli oczywiście odejmiemy od rozważań fabułę i tak dalej. Każdy chyba zwraca uwagę na styl pisania i na przykład Simon Beckett jest moim ulubionym pisarzem, zwłaszcza ze względu na jego opisy, które kocham, że omomom... Ale zdaję sobie sprawę, że jakiś procent mojej miłości to też wkład tłumacza i nie wiem, jak mam w ogóle to oceniać :/
Moje RPGi
dreamy seattle
Wiem o czym mówisz, bo odkąd zaczęłam czytać książki w oryginale, widzę potworny rozstrzał między tym, co dostałam po polsku, a tym, co mam przed sobą po angielsku. W sumie zauważyłam to już wcześniej, bo tak jak Pullmana kocham i ubóstwiam, tak sięgnęłam po jego książkę spoza "Mrocznych materii" i omatulu, czytać się nie dało, styl był zupełnie inny; tłumacz spartaczył tak, że po prostu nie mogłam wyrobić. Ostatnio nie mogłam się doczekać przed polskim wydaniem z jednej serii i też sięgnęłam po angielskiego ebooka, a kiedy trafiłam jakiś czas później na polskie tłumaczenie w księgarni i przejrzałam swoje ulubione fragmenty, chciało mi się płakać i śmiać się jednocześnie więc ja na przykład bardzo doceniam, kiedy książka ma porządny przekład, bo zdaję sobie sprawę z tego, że od tłumacza odbiór dosyć mocno zależy. Więc moim zdaniem powinnaś być wdzięczna wydawnictwu, że za Becketta nie brała się ta sama osoba, która zbezcześciła mi Pullmana [*]NN pisze:A ja mam pewien dylemat z książkami obcokrajowców, które normalnie są pisane w innym języku. Bo tak na dobrą sprawę czytamy ich tłumaczenia i styl osoby, która ją przełożyła na nasz język mocno odbija się na książce. I nie wiem czy czytam coś spod ręki autora, czy bardziej książkę tłumacza? Jeśli oczywiście odejmiemy od rozważań fabułę i tak dalej. Każdy chyba zwraca uwagę na styl pisania i na przykład Simon Beckett jest moim ulubionym pisarzem, zwłaszcza ze względu na jego opisy, które kocham, że omomom... Ale zdaję sobie sprawę, że jakiś procent mojej miłości to też wkład tłumacza i nie wiem, jak mam w ogóle to oceniać :/
A z moich ulubionych autorów i bardziej na temat: dla odprężenia lubię czytać książki Gayle Foreman, takie guilty pleasure, bo wielka literatura to to nie jest, ale przyjemna maks <3 poza tym mam wielki sentyment do Rowling i Pullmana, a ostatnio rozpływam się nad wszystkim, co napisze Tokarczuk. I lubię też Dostojewskiego, Salingera i warsztat Schulza, chociaż jego koncepcja w "Sklepach..." mnie w sumie jakoś super nie przekonała.
-
Apple
Pratchett. Niech spoczywa w pokoju.
W Ankh rzadko spotyka się ptaki brodzące, przede wszystkim dlatego, że ścieki przeżarłyby im nogi, a poza tym łatwiej im spacerować po powierzchni rzeki.
Moje RPGi
erised, HV
J.K.Rowling, mistrzyni mojego dzieciństwa i nie tylko, wciąż sięgam po Harry'ego i nigdy mi się nie nudzi, choć czytałam każdą część co najmniej po dwadzieścia kilka razy. Duże propsy ma u mnie też Michael Grant, autor "GONE", to także jedna z moich ulubionych serii. Mało jest takich książek dla młodzieży, które mieszają fantastykę z rozterkami dzieciaków (do których sama się zaliczam, mając lat naście przecież) i jednocześnie nie zmieniają się w mdłe romansidło. Miałam dylemat, kiedy ciocia polecała, a mama stanowczo odradzała mi twórczość Joanny Chmielewskiej, cieszę się jednak, że ostatecznie posłuchałam cioci i sięgnęłam po "(Nie)boszczyka męża", "Lesia" oraz "Klin". Autorka ma tak super styl, tak przyjemnie się te książki czyta... Najlepszy jest chyba "Lesio", którego serdecznie polecam, jak ktoś ma ochotę na pseudokryminał, pomysły tytułowego bohatera są obłędne. Kilka lat temu odważyłam się sięgnąć po książkę Stephena Kinga "Lśnienie" i był to pierwszy horror, jaki przeczytałam w życiu. Miałam po nim straszną schizę dotyczącą żywopłotów i łazienek, a to chyba ważne w horrorze, by działać na wyobraźnię? King działa. "To" wciąż jest dla mnie wyzwaniem i nie przeczytałam, bo się boję. Niektóre zabiegi (jak dopiski w nawiasach w połowie zdania, które brzmią, jakby podpowiedział je umysł schizofrenika) mnie przerażają i fascynują, bo jaki trzeba mieć biegły umysł, żeby wymyślać takie chwyty?
O mnie
listen up, my idea of "help from above" is a sniper on the roof
Moje RPGi
[ Prezentacja ]
Bez Stephena Kinga w ogóle nie zaczęłabym czytać. Jego "Miasteczko Salem", "Desperacja" i "Ręka Mistrza" to dla mnie wciąż największe majstersztyki. Po tylu przeczytanych książkach dostrzega się już schemat i monotonność w kreacji niektórych rzeczy/postaci, ale sentyment pozostaje.
Poza tym od niedawna cenię bardzo twórczość Victorii Schwab, której styl i tworzenie bohaterów mnie pacyfikuje z marszu. Przez twórczość Brenta Weeksa zaczęłam wchłaniać fantastykę. Wtedy natknęłam się na Trudi Canavan i jej absolutnie wciągające, płynne wątki i relacje między postaciami, a wreszcie metodą prób i błędów napatoczyła mi się w ręce książka Neila Gaimana. Teraz mam za sobą niemal wszystkie pozycje tego autora i chciałabym więcej. Polecam mocno.
Poza tym od niedawna cenię bardzo twórczość Victorii Schwab, której styl i tworzenie bohaterów mnie pacyfikuje z marszu. Przez twórczość Brenta Weeksa zaczęłam wchłaniać fantastykę. Wtedy natknęłam się na Trudi Canavan i jej absolutnie wciągające, płynne wątki i relacje między postaciami, a wreszcie metodą prób i błędów napatoczyła mi się w ręce książka Neila Gaimana. Teraz mam za sobą niemal wszystkie pozycje tego autora i chciałabym więcej. Polecam mocno.
me? jealous?
hahahahahahahahahahahahahahaha
Y E S
Pomógł(a) : 1 raz
Dorek Chlorek#8650
Bardzo ciekawy temat! Chociaż mi trudno wybrać ulubionego autora. Tak tylko jednego? A z drugiej strony -zrobienie samej "topki" dla siebie już wymaga klasyfikacji czy takich różnych. U mnie sprawa wygląda tak: lubię jakąś serie lub pojedyncze książki danej osoby. Później się przerzucam na coś innego i mam wielkie meh. Co oczywiście jest moim problemem, a nie autorów XD Niemniej czuje tutaj dwóch silnych kandydatów:
Jana Kochanowskiego, bo dobra są Treny i niech sobie będą. Ja kocham jego pieśni, wersyfikacje, ożywienie antyku (kochajmy renesans i barok w sumie też, bo tak szybko odeszły). Czy mogę to uzasadnić jakoś bardziej? Nie wiem. Zwyczajnie nie boję się powiedzieć przy Kochanowskim, że lubię czytać wszystko spod jego pióra, a nie jakąś konkretną pozycję/utwór. Chociaż Julia Hartwig też dobra morda, a jej brat robił super zdjęcia.
Eric Emmanuel Schmitt z zaznaczeniem, że nie proza a jego dramaty tutaj przybliżają typa do tytułu mojego ulubionego pisarza. Zaczęło się to niewinnie, chciałem wypożyczyć w bibliotece cieniutkie książki na wakacje. Padło na Schmitta i od tamtej pory sobie o nim myślę z takim: "O, znowu Schmitt, będzie fajnie".
Jana Kochanowskiego, bo dobra są Treny i niech sobie będą. Ja kocham jego pieśni, wersyfikacje, ożywienie antyku (kochajmy renesans i barok w sumie też, bo tak szybko odeszły). Czy mogę to uzasadnić jakoś bardziej? Nie wiem. Zwyczajnie nie boję się powiedzieć przy Kochanowskim, że lubię czytać wszystko spod jego pióra, a nie jakąś konkretną pozycję/utwór. Chociaż Julia Hartwig też dobra morda, a jej brat robił super zdjęcia.
Eric Emmanuel Schmitt z zaznaczeniem, że nie proza a jego dramaty tutaj przybliżają typa do tytułu mojego ulubionego pisarza. Zaczęło się to niewinnie, chciałem wypożyczyć w bibliotece cieniutkie książki na wakacje. Padło na Schmitta i od tamtej pory sobie o nim myślę z takim: "O, znowu Schmitt, będzie fajnie".