Zamknijmy teraz na moment oczy i sięgnijmy pamięcią w przeszłość aż do momentu, w którym to zdecydowaliśmy się na pierwszą przygodę z grą na forum PBF czy też tak zwanych blogach grupowych. Próbowaliście sobie kiedyś przypomnieć to dlaczego, jaką postacią i z kim dokładnie graliście po raz pierwszy? Nie będzie to proste zadanie dla większości z Edeńczyków, którzy w świecie formowych gier są dobrze obeznani, siedzą w tym interesie już parę ładnych lat i potrafią rozpoznać swoich znajomych po samym stylu układania zdań. Większość z nas prawdopodobnie zaczęła pisać ze względu (pomijając chęć kreatywnego spędzania czasu) na interakcję z drugą osobą, ponieważ jak mówi stare, dobre przysłowie – co dwie głowy to nie jedna! A nóż okaże się to lepsze niż klasyczne przelewanie myśli w formie opowiadania? Możliwości jest już na starcie o wiele więcej, kiedy autorów jest kilku, dlatego też po zajęciu mniej lub bardziej wygodnego miejsca i zatarciu rączek, każde z nas tu obecnych przystąpiło do kreatywnej, postowej wymiany tego, co siedziało nam w głowach.
Podejrzewam, że nie popełnię dużego błędu stwierdzając, że każde z nas ma lub miało swoją małą ekipę, z którą lubimy pisać najbardziej. To normalne, bo tak jak w życiu tak w całej cyberprzestrzeni są takie osoby z jakimi lubi się rozmawiać częściej lub rzadziej. Ta sama kwestia dotyczy wymiany postów co też uważam za normalną kwestię. Mimo wszystko, powiedzmy sobie szczerze z ręką na sercu – ile razy było tak, że znacznie chętniej, szybciej czy z większym zaangażowaniem odpisywaliśmy tym, z którymi mamy lepszy kontakt w rozmowach poza fabułą? W tym miejscu pominę kwestie porzucania z tego powodu innych gier albo tak zwanego olewania, to faktycznie może rodzić uzasadnione pretensje, bo nie jest fajnie być lekceważonym w życiu bądź przez internetowych znajomych. Jednak, z wyłączeniem tego, czy jest w porządku mieć o to pretensje? Bo, na przykład, odwołując się po raz kolejny do przykładu realnych znajomości, przecież nie patrzymy na nikogo spod byka tylko dlatego, że nie jesteśmy jego/jej jedynym towarzystwem podczas piątkowego wyjścia na piwo, nie obrażamy się, bo opowiada o spotkaniu z innym znajomym gdzie fajnie spędzili czas i nie urywamy z takim delikwentem kontaktu. Okej, okej, powiecie zaraz, że tacy ludzie też istnieją. Zgoda, jednak uogólniając, ludzie się nie zachowują w ten sposób, prawda?
Ta teza nie zawsze będzie miała odniesienie w SL’owym środowisku (opieram cały artykuł na tym, ponieważ jest mi najlepiej znane ze wszystkich obecnych). Są charaktery i charakterki, więc często jesteśmy w stanie wiele wybaczyć czy też po prostu przyjąć niektóre rzeczy z przymrużeniem oka, ale czasami może się zrobić przykro, gdy ze względu na dramatyczną fabułę, nienawiść postaci czy jakikolwiek inny przejaw niechęci również realne znajomości zaczynają w pewien sposób podupadać. Osobiście nie zetknęłam się z podobną formą zachowania w stosunku do siebie, aczkolwiek wiem, że istnieją osoby, dla których przełożenie fikcji na płaszczyznę relacji z autorem takiej postaci, będą miały naprawdę duży wpływ. Nie do końca jestem w stanie zrozumieć dlaczego tak się dzieje, być może to fakt tak silnego przywiązania do postaci i zidentyfikowania samego siebie z nią? Cóż, to jakiś pomysł, ale powiedzmy sobie szczerze – to nie brzmi dobrze i zdecydowanie niepokojąco. Czym innym jest przeżywanie rozgrywek, płaczem czy śmiechem, a pałanie niechęcią do drugiego autora ze względu na fabułę pełną akcji.
Oczywiście, przypuszczam, że czasami sprawa nie jest aż tak prosta i istnieje jakieś drugie dno lub zupełnie inne powody, dlatego też absolutnie nikogo nie zamierzam szufladkować i chętnie poznam stanowisko innych Edeńczyków w kwestii poruszonej w tym mini artykule.