- Nie karmili Cie tam zbyt dobrze, co? Marnie wyglądasz, nawet jeśli to tylko... 500 lat? -
- Za to Ty jak zawsze pod humorem. Muszę przyznać, że pasuje Ci Kapitańskie Haori. -
- Do rzeczy. Po co to spotkanie? W oddziale jesteś zawsze mile widziany, ale to ja jestem teraz Kapitanem. -
- Nie. To nie tak, jak myślisz. Nie mam zamiaru odzyskiwać dawnej pozycji czy mieszać Ci w jakikolwiek sposób w sprawach XII Oddziału. Po tych wszystkich latach marzy mi się po prostu święty spokój. Powiedz mi więc, o co tutaj chodzi? Dlaczego Soul Society jest podzielone na pół? Co to za wielka bariera, którą dostrzec można zewsząd? Wiesz, mógłbym spytać dowolnego Shinigami, ale... ale wiem, że tylko Ty możesz mi na to rzetelnie odpowiedzieć. -
- Wszystko zaczęło się dość niedawno, kilka lat temu, bo ja wiem... Jakoś dwadzieścia lat temu, chyba tak. Od tamtej pory nic już nie jest takie samo. Wszystko przez konflikt, jaki wybuchł w Świecie Ludzi... Cóż, spróbuję wytłumaczyć to tak, żebyś zrozumiał pomimo tak długiej nieobecności. Pamiętasz takie rodziny Quincy jak Kurosaki i Ishida? Rodzina Ishida, stacjonująca w prowincji Yamashiro, w mieście Kyoto, całkowicie podporządkowała sobie Cesarza Japonii i wielu Daimyo z innych prowincji. Rodzina Kurosaki, z prowincji Izumi w mieście Sakai, stanowczo sprzeciwiła się totalitarnym zapędom rodziny Ishida. Z początku zaczęło się niewinnie, od kilku nieudanych zamachów na Cesarza. Czymże jednak jest kilku wojowników ninja, przeciwko potężnemu fullbringerowi, jakim jest Cesarz? Oczywiste jest, że w końcu wyszło na jaw, kto stoi za tymi wszystkimi zamachami. Rodzina Ishida zjednoczyła pod swoim sztandarem większą połowę Japonii; druga, mniejsza połowa poszła za rodziną Kurosaki. Wewnątrz kraju doszło do wojny domowej, państwo teoretycznie jest rozbite na wiele małych prowincji, a praktycznie to dwa stronnictwa, które prowadzą ze sobą zażarty konflikt. Quincy i Fullbringerzy biorą bezpośredni udział w konflikcie, chociaż Quincy się raczej zbyt mocno nie wychylają, a korzystają właśnie z fullbringerów, szogunów, samurajów, ninja i zwykłych żołnierzy jako swoich marionetek. Nienawiść, mord, okrucieństwo, żądza krwi oraz energia duchowa... To wszystko przelewa się tam w olbrzymich ilościach. -
- Ale... Ale co to ma wspólnego z nami?! Przecież to tylko zwykli, głupi ludzie, niech się wyrżną nawzajem i będzie po kłopocie! -
- Jak możesz być tak lekkomyślny?! Czy to nie oczywiste, co to znaczy dla nas? Hollow'y z Hueco Mundo opuściły swoje tereny i udały się do Świata Ludzi, zwabione całymi tymi okolicznościami... Aż do tego stopnia, że w Hueco Mundo zostało ich bardzo, bardzo niewiele. I to jest druga strona medalu. Niestety, do tamtej pory wydawało nam się, że piekło i jego byty żyją sobie swoim własnym życiem i nie interesuje ich to, co się dzieje poza obrębem ich terytorium, rzecz jasna oprócz przyjmowanych do siebie grzesznych dusz. Oh, jak mocno się myliliśmy. Piekielne istoty natychmiast wyczuły moment, w którym w Hueco Mundo nie został praktycznie nikt. Prety wybrały swojego Piekielnego Władcę, który poprowadził je w celu ekspansji w te tereny... Udało im się zająć Hueco Mundo w mgnieniu oka. Zdesperowani Arrancarowie nie mieli innego wyjścia, niż znaleźć sobie zastępcze miejsce do bytowania... Oh, a cóż to za grymas na Twojej twarzy? Czyżbyś właśnie zrozumiał, do czego zmierzam? Nadal nie wiemy jak, ale Arrancarowie pod dowództwem Espady, dostali się niezauważenie do Soul Society. Stopniowo zaczęli przejmować kontrolę nad poszczególnymi regionami Rukongai, począwszy od tych najbiedniejszych. Gdyby wtedy udało nam się to zdusić w zarodku, być może nie doprowadzilibyśmy do sytuacji, w której regiony - od osiemdziesiątego do czterdziestego - znajdują się pod kontrolą Espady. W jakiś sposób wpływają oni na mieszkańców, nie wiemy do końca jak, czy jest to po prostu zastraszanie, czy swego rodzaju kontrola umysłu, ale mieszkańcy przejętych rejonów Rukongai opowiadają się po stronie Arrancarów, broniąc ich i kryjąc za wszelką cenę, nawet własnego życia - przez to nie wiemy, w których miejscach stacjonuje Espada, trzeba przyznać, że niesamowicie dobrze idzie im ukrywanie swojej energii duchowej. Udało im się uczynić wielu z mieszkańców Arrancarami, a w jaki sposób to robią? Tego także nie rozumiemy... Ich działania doprowadziły do sytuacji, w której byliśmy otoczeni ich siłami z każdej strony, a gdy zorientowaliśmy się co się dzieje, było już za późno. Podjęliśmy kilka prób wyplenienia ich z terenów Rukongai, odbyliśmy kilka bitew, niestety ani razu nie udało nam się przechylić szali przewagi na naszą stronę. Pomimo, iż Arrancarowie nie poradzili sobie z siłami Legionów Piekielnych, to okazali się na tyle potężni, by stawiać nam opór i powiększać zasięgi swych wpływów na naszym terenie. Niestety, ale w pewnym momencie nie zostało nam nic innego, jak tylko stworzyć barierę rozciągającą się od Seireitei, aż do okręgów Rukongai, których Espada nie miała pod swoją kontrolą, zrobiliśmy to po to, aby oddzielić normalnie funkcjonujące Soul Society od tego, które zostało przejęte przez tych drani... -
- Ale... Ale co możemy zrobić? Skoro nawet trzynaście oddziałów sobie nie radzi, jakie jest wyjście? Czy wojna w świecie ludzi musi dobiec końca?! -
- Tego nie wiemy. My nie jesteśmy w stanie tam wkroczyć, by po prostu zaprowadzić porządek. Arrancarowie natychmiast wyczuliby sytuację, w której skupiamy swoje siły w innym miejscu niż Społeczność Dusz. W ekspresowym tempie znaleźliby sposób, jak przejąć całe Soul Society pod naszą nieobecność. Pomimo tego, jak wiele nas dzieli, Vizardowie okazali się być nieocenioną pomocą. Są oni naszym łącznikiem ze Światem Ludzi, pomagają w sytuacjach skrajnych i nieustannie informują nas o tym, co się tam tak właściwie dzieje. Jedyne, co możemy robić, to próbować utrzymać obecny układ sił w Soul Society i odpierać ataki Arrancarów, które i tak udało nam się mocno ograniczyć za sprawą bariery, którą widać z każdego miejsca w naszym świecie... -
- Dokąd Ty idziesz? Jeszcze nie skończyłem! -
- Idę pogadać z Yamamoto, to wszystko to jakaś abstrakcja. Nie ma czasu na dyskusje przy alkoholu, podczas gdy takie rzeczy mają miejsce. Do zobaczenia, Shiyasu-Kun. -