# 151 Kapitanie, na horyzoncie widzę nową dramę
: 03 kwie 2022, 16:33
Ahoj!
Dla rozruszania postanowiłam uskutecznić jeden z tematów, który już od dawien dawna nie daje mi spokoju i ciągle gdzieś do mnie wraca niczym bumerang. Co jakiś czas, jak możemy zauważyć lub usłyszeć, w naszej małej społeczności, wypływa nowa nieprzyjemna sprawa bądź rozdrapywana jest jedna ze starych ran, bo ktoś kiedyś poróżni się z kimś.
Nie ma co się oszukiwać. Dramy były, są i będą, bo każdy z nas jest inny, każdy na coś innego patrzy, każdego boli i rani coś innego. Ale gdyby tak pomyśleć o swoim indywidualnym podejściu do dram i wspólnie zrobić burzę mózgów, to może naszłyby nas wszystkich jakieś interesujące i orzeźwiające wnioski?
A nawet jeśli nie to dobrze jest móc podyskutować, szczególnie że pewnie nie jedno z nas uczestniczyło lub było świadkiem jakiejś krzywej akcji. Podzielmy się więc swoimi doświadczeniami. Dla ułatwienia pozwolę sobie zarzucić kilkoma pytaniami, które swobodnie można sobie rozwijać, modyfikować lub proponować własne. Czy żałujecie jakichś sytuacji ze swoim udziałem? A jeśli tak to dlaczego? Z powodu braku adekwatnej reakcji, zbyt emocjonalnego podejścia, przesadnego obwiniania kogoś lub siebie, brak wykazanego zrozumienia dla drugiej strony, a może czegoś zupełnie innego? Jak to jest, że niektórzy potrafią w nieskończoność przeżywać czyjeś "błędy z przeszłości"? Z czego to może wynikać? Znacie kogoś takiego? Czy szkoda wam znajomości, które w wyniku dram przepadły? A może żałujecie jedynie czasu, który poświęciliście niepotrzebnie na przeprowadzane miniwojny? Albo macie kompletnie inaczej i traktujecie dramy jako formę emocjonującej rozrywki?
Ze swojej strony mogę powiedzieć, że są rzeczy, których żałuję. Pewnych zbyt emocjonalnych reakcji lub włożonego zaangażowania, kiedy nie było takiej potrzeby. Przejmowania się drobnostkami, którym pozwoliłam dać się zranić. Ale też z biegiem czasu mogę powiedzieć, że sporo mnie to nauczyło - przede wszystkim pokory i szacunku do siebie. Obecnie staram się pilnować mocno tego, żeby nie maglować sytuacji z przeszłości, bo idzie od tego zwariować. Nie zawsze się to udaje, ale warto próbować, żeby z czasem po prostu żyło się zdrowiej.
Inspiracją mogą być poprzednie dyskusje, takie jak:
#44 Szacunek?,
#67 Otwórz wreszcie oczy.,
#88 Kiedy PBF przestało być zabawą, a stało się wojną?,
#101 Czy fani PBF potrzebują wizyty u 'onkologa'?.
Dla rozruszania postanowiłam uskutecznić jeden z tematów, który już od dawien dawna nie daje mi spokoju i ciągle gdzieś do mnie wraca niczym bumerang. Co jakiś czas, jak możemy zauważyć lub usłyszeć, w naszej małej społeczności, wypływa nowa nieprzyjemna sprawa bądź rozdrapywana jest jedna ze starych ran, bo ktoś kiedyś poróżni się z kimś.
Nie ma co się oszukiwać. Dramy były, są i będą, bo każdy z nas jest inny, każdy na coś innego patrzy, każdego boli i rani coś innego. Ale gdyby tak pomyśleć o swoim indywidualnym podejściu do dram i wspólnie zrobić burzę mózgów, to może naszłyby nas wszystkich jakieś interesujące i orzeźwiające wnioski?
A nawet jeśli nie to dobrze jest móc podyskutować, szczególnie że pewnie nie jedno z nas uczestniczyło lub było świadkiem jakiejś krzywej akcji. Podzielmy się więc swoimi doświadczeniami. Dla ułatwienia pozwolę sobie zarzucić kilkoma pytaniami, które swobodnie można sobie rozwijać, modyfikować lub proponować własne. Czy żałujecie jakichś sytuacji ze swoim udziałem? A jeśli tak to dlaczego? Z powodu braku adekwatnej reakcji, zbyt emocjonalnego podejścia, przesadnego obwiniania kogoś lub siebie, brak wykazanego zrozumienia dla drugiej strony, a może czegoś zupełnie innego? Jak to jest, że niektórzy potrafią w nieskończoność przeżywać czyjeś "błędy z przeszłości"? Z czego to może wynikać? Znacie kogoś takiego? Czy szkoda wam znajomości, które w wyniku dram przepadły? A może żałujecie jedynie czasu, który poświęciliście niepotrzebnie na przeprowadzane miniwojny? Albo macie kompletnie inaczej i traktujecie dramy jako formę emocjonującej rozrywki?
Ze swojej strony mogę powiedzieć, że są rzeczy, których żałuję. Pewnych zbyt emocjonalnych reakcji lub włożonego zaangażowania, kiedy nie było takiej potrzeby. Przejmowania się drobnostkami, którym pozwoliłam dać się zranić. Ale też z biegiem czasu mogę powiedzieć, że sporo mnie to nauczyło - przede wszystkim pokory i szacunku do siebie. Obecnie staram się pilnować mocno tego, żeby nie maglować sytuacji z przeszłości, bo idzie od tego zwariować. Nie zawsze się to udaje, ale warto próbować, żeby z czasem po prostu żyło się zdrowiej.
Inspiracją mogą być poprzednie dyskusje, takie jak:
#44 Szacunek?,
#67 Otwórz wreszcie oczy.,
#88 Kiedy PBF przestało być zabawą, a stało się wojną?,
#101 Czy fani PBF potrzebują wizyty u 'onkologa'?.